Jak ja lubię ten swój motocykl, codziennie gdy na niego patrzę nie mogę wyjść z podziwu jak dobrze trafiłem i jak bardzo mi on odpowiada. We wrażeniach po jeździe testowej napisałem, że mógłbym nim jeździć 24 godziny ciągiem i wiele się nie pomyliłem. Jeździ nam się tak dobrze, że wyruszyliśmy razem na szkockie NC500, a było to tak:

Do wyjazdu szykowałem się od dawna. Deadline na kupienie motocykla podyktowany był zresztą datą wyjazdu- 21.04.2021. Razem z ekipą z Manchesteru i okolic mieliśmy wyruszyć na podbój Szkocji, będąc bardziej dokładnym, North Coast 500, czyli 500 mil wokół wybrzeża północnego. W sumie sześciu chłopa. Finalnie wyruszyliśmy w pięciu gdyż jednemu z naszych start nowej pracy wypadł akurat na czwartek 22 kwietnia, czyli dzień drugi naszej wyprawy. Jako, że wszyscy jesteśmy dorośli, to nikt nie oczekiwał od kolegi decyzji innej niż ta, którą podjął. 

 

Na tydzień przed wyruszeniem, rozłożyłem wszystkie potrzebne rzeczy na łóżku w sypialni i zacząłem kombinować jak to wszystko spakować. Do dyspozycji miałem 30to litrową torbę tail bag oraz tank bag- 20 litrów, z możliwością rozszerzenia do 28 litrów. Rozmawiając o naszej wycieczke z resztą ekipy, doszliśmy do porozumienia, że ma to byc przygoda. Dlatego też będziemy spać w namiotach, rozbijać się na dziko i niespecjalnie cokolwiek planować. Do spakowania na moją małą Ewkę doszedł mi więc namiot i śpiwór. Ambitnie. Zabrałem więc ze sobą 4 zmiany bielizny, dodatkową koszulkę termiczną, spodnie dresowe, kilka tshirtów, dwie bluzy, buty sportowe, ręcznik, żel pod prysznic, papier toaletowy, kubek, menażkę z mini palnikiem gazowym, butlę gazową 330g, sztućce, powerbanka, kable do ładowania wszystkich możliwych sprzętów, zapalniczki sztuk trzy, mata samopompująca do spania, rękawice letnie, spray do łańcucha, zestaw kluczy ampulowych, nożyk i to chyba wszystko. Do założenia na siebie miałem kombi skórzane, pod spodem koszulka termiczna, bluza softshell, cienkie dresy termiczne, balaklava. Pamiętajmy, że rzecz się dzieje w kwietniu. Wszystko, co potrzebne mogło być w ciagu dnia, wrzuciłem do tank baga, reszta spakowana w tailbagu. Namiot, który miałem ze sobą to Oex Jackall 3, który spakowany jest w dwie osobne, wodoodporne torby- nie zajmuje dużo miejsca, szybko się go rozkłada i cechuje się wysoką wodoodpornoscią. Śpiwór wrzuciłem w torbę wodoodporną kupioną za parę elżbietek w Home Bargains. Ciuchy pozwijałem w rolki i upchnąłem w torbie, do torby weszła też mata i menażka, żel pod prysznic i ręcznik. Obie torby namiotu mają na sobie szlufki, podobnie zresztą jak tailbag, przeplotłem więc wszystko razem paskami zaciskowymi i przypiąłem razem ze śpiworem na zewnątrz torby- namiot po bokach a śpiwór na górze. Ładowarki, powerbank, latarka i papier toaletowy poszły na bak. Wydaje mi się, że wyszło to całkiem nieźle. Jedyną wada jest to, że mocowanie torby jest w takim miejscu, że torba lekko wystaje w stronę kanapy, co przy normalnej jeździe nie stanowi problemu, ale sprawia, że siedzę bliżej zbiornika niż jestem do tego przyzwyczajony. Przeszkadza też w swobodnym przemieszczaniu się po kanapie, co prowadzi do zmęczenia materiału przy dłuższej ciągłej jeździe. Ta torba to jest w ogóle megą sprytne rozwiązanie. Napiszę o tym w osobnym krótkim poście. Poki co powiem tylko, że naprawdę jestem pod wrażeniem. 

Sami przyznacie, że to najsprytniej zapakowana sportowa sześćsetka w dziejach;)
Tylko ja a naszej ekipie miałem motocykl na tyle wąski żeby móc filtrować na światłach

W ramach przygotowania do wyjazdu zainstalowałem sobie chińskiej marki uchwyt na telefon z ładowarką, której używałem również do ładowania powerbanka w drodze, oraz podgrzewane manetki R&G, które były moim najlepszym zakupem od długiego czasu. Oba te rozwiązania świetnie sprawdziły się w drodze , a podróż bez nich okazałaby się znacznie trudniejsza.  

Przede mną 5 dni jazdy, do przejechania w sumie 1400 mil, nic nie może pójść nie tak gdy to droga jest celem. Ahoj przygodo!

 

CDN