Najnowsze komentarze
O kurde!!! Miałem pisac o pierwszy...
pięknie! zima idzie pa pa, na śląs...
@okluarbebe, oj tak nawet nie wies...
No nareszcie! Fajnie opisane te pi...
Ależ Ci tego brakowało. Fajnie że ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

18.11.2019 17:22

Long time no see

Dr Jekyll i Mr Hyde, czyli problemy pierwszego swiata

Kurcze, troszke wody w Wisle uplynelo odkad pojawilem sie tu ostatni raz z intencja napisania czegos innego niz komentarz do cudzego wpisu. W tym czasie jezdzilem, duzo jezdzilem. Do pracy, z pracy, po bulki, na trening, wkolo komina, cos zalatwic, na kawe, na herbate I do sklepu. Nie bylo zlych warunkow pogodowych, nie bylo za zimno, za goraco, za sucho czy za mokro- to chyba nazywa sie syndrom pierwszego sezonu, a jesli sie tak nie nazywa to zdecydowanie powinno. W tym czasie duzo sie nauczylem, na przyklad: jak jedziesz za innym pojazdem to patrz przed siebie a nie na wskaznik temperatury na wyswietlaczu, bo zanim podniesiesz glowe I zahamujesz to mozesz wjechac komus w zadek. Na szczescie podnioslem glowe prawie zawczasu bo w panice nacisnalem na klamke hamulca, za mocno, bez zacisniecia ud na baku I przeszlifowalem. Nic powaznego, a predkosc byla minimalna, ale lesson learned. Zauwazylem, ze takie kwiatki zdazaja sie jak przestane sie juz skupiac po dobrej jezdzie, albo zanim zaczne to robic, bo akurat wloke sie za jakims emerytem, ktory podziwia widoki.  Niemniej jednak jestem, chcialbym dzis poruszyc temat spokojnej jazdy. Temat, ktory byl poruszany chyba z million razy, albo o jeden wiecej.

 

Po ktorejs z kolei przejazdzce z predkosciami, ktore prawdopodobnie (raczej na pewno) kwalifikowalyby mnie do utraty prawa jazdy, naszla mnie pewna refleksja. Czasem zsiadam z moto I mysle sobie: “ale bylo blisko”, “Nastepnym razem musze bardziej uwazac”, “te ostatnia akcje moglem juz odpuscic” I tym podobne. Na codzien jednak we wlasnej opinii jezdze spokojnie I rozsadnie, powiedzialbym nawet, ze w ciagu konczacego sie wlasnie sezonu (mojego pierwsze zreszta) zaczalem jezdzic spokojnie, bezpiecznie, bardziej odpowiedzialnie.
Guzik prawda. To moja wlasna granica oddala sie w miare nawijanych mil. Mimowolnie wyrabiam w sobie tolerancje na coraz wieksze niezbezbieczenstwo. Manewry, ktore na poczatku przygody powodowaly strzaly adrenaliny, dzisiaj nie robia na mnie wrazenia. Filtrowanie? Lece, oczywiscie rozgladam sie, patrze, probuje przewidziec ruchy innych uzytkownikow drogi, ale lece. Jestem spozniony do pracy? To lece, wyprzedzam na zyletki, no ale przeciez wiem co robie. Fajny zakret? Lece, nie znam go ale lece, przeciez wiem jak zareagowac w razie czego.

Prawda jest taka, ze nie przewidze, nie wiem I nie wiem. Powyzsze tylko mi sie zdaje, jednak ja na motocyklu I ja po zejsciu z moto to zupelnie dwie rozne osoby. Dr Jekyll I mr Hyde. Staram sie polaczyc te dwie osobowosci I czasem nawet mi sie to udaje, z czego za kazdym razem jestem niesamowicie zadowolony.Zdarza sie, ze caly odcinek przejade jak emeryt, nie przekraczajac nadmiernie predkosci, bez gwaltownych manewrow, jezdze tak, ze szansa przezycia wzrasta niebotycznie. Innym razem niestety to Porsche znow chce sie scigac, ja chce przesuwac granice I jezdzic jeszcze ciasniej, szybciej brac zakrety I brac sie z bykiem za rogi.

Bycie dr Jekyllem, jakkolwiek bezpieczne I podnoszace szanse przezycia jest nudne. Na dluzsza mete tak sie chyba nie da. Bycie mr Hydem to gwarantowana smierc lub paraliz, ale te emocje! adrenalina! Poczucie niesmiertelnosci. Nie do opisania.

Tak wyglada dylemat. Pytanie tylko czy musimy wybierac? Moze da sie to jakos polaczyc? Jak zdecydowac kiedy mozna a kiedy nie? Mysle, ze nie tylko ja codziennie mierze sie z tym zadaniem, poki co mialem szczescie, pytanie tylko na jak dlugo tego szczescia wystarczy?

 

Nie wyobrazam sobie, poki co, jezdzic spokojnie non-stop. Spacerowym tempem, bez pospiechu, traktujac moto tylko jako srodek transportu. Wiem natomiast, ze kiedys przyjdzie taki czas, kiedy z nostalgia spojrze na mlodziez ktora to juz bardziej nisko lata niz szybko jezdzi, usmiechne sie pod nosem,  wsiade na Vespe I pojade po bulki albo na ryby pyrkajac 50 na godzine nigdzie sie nie spieszac. Kiedys to jest slowo klucz. 

LWG

Goall

Komentarze : 2
2019-11-21 06:30:53 DominikNC

Ja to rozumiem, każdy się musi wyszumiec. Samo przejdzie. Pozdrawiam!

2019-11-19 08:23:31 jazda na kuli

swietny wpis. przypomina tematy jakie poruszałem na blogu z 4 lata temu, jak miałem jeszcze kawasaki z 1000. dlatego też między innymi sprzedałem kawę. rodzaj pojazdu poniekąd determinuje twój styl jazdy. na tigerze jest dużo spokojniej a nadal b fajnie. myślę nawet, że mógłbym skierować uwagę nawet na slabszy motocykl od tigerka. ale całkiem spokojnie przez cały czas to się chyba nie da jeździć....
musi też być trochę przypału ;)

  • Dodaj komentarz