Najnowsze komentarze
O kurde!!! Miałem pisac o pierwszy...
pięknie! zima idzie pa pa, na śląs...
@okluarbebe, oj tak nawet nie wies...
No nareszcie! Fajnie opisane te pi...
Ależ Ci tego brakowało. Fajnie że ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

16.04.2019 11:15

MOD 2

Piatek, piaty kwietnia. Dzien mojego finalowego egzaminu na wymarzona kategorie A. Wstalem dziwnie spokojny. W pracy wzialem wolne, a w perspektywie mialem przynajmniej pol dnia jezdzenia na motocyklu poniewaz przed samym egzaminem wykupione mialem dodatkowe dwie godziny jazdy, tak na wszelki. W biurze szkoly bylem jak zwykle przed czasem. Po drodze wskoczylem tylko do Sainsbury po czekolade z Oreo- tak zeby miec czym swietowac od razu po otrzymaniu certyfikatu, ewentualnie na pocieszenie. Kazda okazja zeby zjesc czekolade z Oreo jest dobra, zwlaszcza jak ogranicza sie kalorie.

 

Tak czy inaczej, lekcja poszla dobrze. Mike, moj instruktor z pelnym przekonaniem stwierdzil, ze jestem gotowy I egzamin to tylko formalnosc. Szybka kawka w knajpie dla motocyklistow I jazda do test centre. Na miejscu jeszcze chwila czekania, zaczalem sie troche stresowac. Jedyne co slyszalem to Mike’a mowiacego zebym tylko sam sie nie testowal w czasie jazdy, za to place egzaminatorowi, ja mam tylko pojechac jak najlepiej. Wybila moja godzina, z pokoju wychodza obaj egzaminatorzy- Darren, z ktorym zdawalem MOD1 I Paul, czlowiek, ktory pare lat temu musial pojsc na obowiazkowy kurs doszkalajacy bo oblewal zbyt wielu kandydatow- tak glosi plotka. Dawac wiare czy nie? Paul wydaje sie byc w porzadku- mily, usmiechniety I pozytywnie nastawiony. Bedzie dobrze. Szybka papierologia, 3 pytania o dbanie o motocykl I wozenie pasazera, radio check I jazda na miasto.

 

Staralem sie byc hiper poprawny. Moj problem jest taki, ze jezdze samochodem od 11 lat. Jezdze niedbale, sprawnie I plynnie ale zbyt dynamicznie, zdarza mi sie zmieniac pas w ostatniej chwili zeby ominac jakiego zolwia I tak daje. W Warszawie nie bylo tego widac, bo wtapialem sie w tlum, ale w Anglii… o zgrozo! HIPER poprawnosc, skanowanie lusterek co sekunde, lifesavery gdzie tylko sie da- pamietaj Lukasz, pamietaj!

 

Po wyjezdzie z osrodka skrecam w lewo. Po skonczenium manewru jade sobie zadowolony, zerkam w lusterka, kiedy nagle z interkomu dobiega: “Lucas, you may want to turn your indicator off”. Sic! No pieknie, oblalem! No nic, moze mnie z tym przepusci, grunt to dobrze jechac I sie nie testowac samemu.

No I prawie cala reszta egzaminu poszla sprawnie I bez zbednych emocji. W miedzyczasie sie uspokoilem I cieszylem jazda, co ponoc jest najlepszym co mozna zrobic w takeij sytuacji. Przynajmniej jak jest sie Anglikiem I we krwi ma przestrzeganie regul;) Zjad do centrum, skret w prawo I wjechalem na skrzyzowanie na zoltym. Teraz to juz na pewno po zabawie.

Wchodze do osrodka I krece glowa do Mike’a. Siadamy do stolika na debrief I Paul rzuca magiczne- “sorry to say but you haven’t passed this time”. Mike zrobil wielkie oczy. No to mowie mu, ze wjechalem na skrzyzowanie na zoltym. Na co egzaminator, ze nic takiego nie zauwazyl, za to na samym poczatku egzaminu nie wylaczylem kierunkowskazu a z naprzeciwka jechal samochod I moj wlaczony kierunek mogl go zmylic a to juz powazny blad. Gdyby samochod nie nadjezdzal to egzamin bylby zdany, bo poza tym egzaminator nie wyhaczyl zadnych bledow. Czysta kartka jak to mowia.

Nic to, mowi sie trudno I zyje sie dalej. Przyjalem to na klate I za niedlugo bede robil drugie podejscie. Nie zdradze kiedy zeby nie zapeszac, ale tym razem zdam;)

O kierunku juz na pewno nie zapomne, mam tylko nadzieje, ze nie zrobie nic glupiego I znowu nie obleje…

Tylko ciut sie znow stresuje, bo miedzy egzaminami nie mam zaplanowanych zadnych lekcji- Mike mowi, ze nie potrzebuje wiecej treningu, musze tylko pamietac o pierdolach. Na pewno w dniu egzaminut pojezdze jeszcze z poltorej godzinki zeby sie troche wjezdzic I jazda.

 

Lewa w gore

 

Goall

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz